Forum www.forummastodont.fora.pl Strona Główna www.forummastodont.fora.pl
Forum dla ludzi w średnim wieku 40 - 60 lat.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Tekstoteka
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forummastodont.fora.pl Strona Główna -> Hyde Park
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:16, 06 Mar 2011    Temat postu: Tekstoteka

Postanowilismy, ze dokonamy TUTAJ radykalnych zmian i zaczniemy wszystko od nowa.
Inne postanowienia wyjda na jaw, gdy minie troche czasu.
°°°°°°
Mam moje teksty na dwoch portalach i je tutaj zamieszcze, tak na poczatek.
Do dziela.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez willy wonka dnia Nie 15:58, 06 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:20, 06 Mar 2011    Temat postu: tekstoteka, jak na razie archiwum

Pada za ogromnym oknem sali komputerowej. Szyba jest specjalnym filtrem zatrzymujacym rozne rodzaje szkodliwego promieniowania. Nie jestem fizykiem, ani slowotworca, nie potrafie wiec nazwac jednym slowem zalet owej szyby. Tlumi zewnetrzny halas otoczenia budynku. Swiatlo dnia dociera troche smutne, szarawe. Wychodze na zewnatrz na papierosa, rowno co godzina i za kazdym razem jestem zaskoczony roznica, po wyjsciu ze sluzy. Tak, jest sluza, jak komora dekompresyjna, gdy sie otwiera, to cie zasysa, a po drugiej stronie wypluwa na miejski plener, teraz pelen deszczu, lecz na poprzednim papierosie byl sloneczny upal.
Siedzimy przy siedmioosobowych stolach do pracy. Kazde z nas ma do dyspozycji wlasne zrodlo energii, gniazdo do podlaczenia internetu, lampke bilioteczna i wspanialy fotel ERGO, ktory mozna dostosowac do kazdej wady kregoslupa.
Nawet Quasimodo odpoczalby w tym cudzie meblarstwa bibliotecznego.
Kazdy blat stolu dopasowauje sie do optymalnej wysokosci, kazdej z siedmiu osob. To tez cud i troche smiesznie wyglada, taki pofaldowany, jak muszla ostrygi, tylko bez tej ostrej kostropatowosci.
Mozesz przyjsc z Notebookiem, I-padem, czy Laptopem, a mozesz poprosic na dole w recepcji, to dostaniesz jakiegos HP, troche topornego, ale trzyma szybkosc, to samo z myszkami. Jesli chcesz cos drukowac, to masz kilka opcji, bez i przewodowych, a drukarek jest 14, do siedmiu stolow.
Mozesz tez korzystac z ksiegozbioru papierowego, lub wcisnac opcje na pulpicie blatu, to jego czesc zamieni sie w ekran i bez fizycznego przemieszczania obejrzysz nawet komiks z Flipem i Flapem. Ten ekran ma tez dostep do miejscowych zasobow video, lecz jest tak sprytnie skonfigurowany, ze miejsca do pracy nie moze zablokowac osoba chcaca tylko obejrzec ktoregos Bonda. Dlatego tez ow wspanialy instrument pomocniczy nie ma opcji internetowej, bo latwiej by bylo, lecz zapanowalby balagan, bo wiadomo jak potrafi sale komputerowa zablokowac mlodziez na wagarach.

Sufit z kosmicznymi, niby w studio nagran stalaktytami gabek refleksyjnych i absorbujacych, sprawia, ze dzwiek nie rozprzestrzenia sie po sali, chociaz ludzie porozumiewaja sie od czasu do czasu glosem, zreszta mozesz zalozyc sluchawki na uszy i masz juz wyciszenie 67dB.
Glusi wiecej slysza, niz my w sluchawkach, skupieni na naszej pracy.

Przepraszam, ide na papierosa.

(Napisano 27 sierpień 2010 - 15:08 przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:26, 06 Mar 2011    Temat postu: archiwum wonki

Stuyvesant 100'c jest za dlugi, ale zawsze o tym zapominam przy zakupie, a poniewaz kupuje zawsze dwa kartony, to po miesiacu znowu zapominam i kupuje "setki". Kupuje dwa kartony, bo dostaje wtedy w bonusie zapalniczke, taka mala pazernosc, ale cieszy. Zapalniczki starczaja na dwa miesiace, a wiec latwo policzyc, ze mam ich coraz wiecej i sa doslownie wszedzie, po calym, niemalym apartamencie, poroskladane we wszystkich "potrzebnych" miejscach. Zapalniczki znajduje nawet wyjmujac pranie z pralki, mam je po dwie w plaszczach, kurtkach, spodniach i marynarkach. Sa we wszystkich szufladach dressingu razem z mydelkami "Dove".
Kiedys policze moje zapalniczki, to dowiem sie, mnozac ich liczbe razy 20(2 kartony) i jeszcze razy 20(20papierosow w paczce), czemu jeszcze nie zapadlem na raka pluc, krtani, czy zoladka ?
Nie wiem zreszta, czy wlasnie w tym czasie, gdy pisze moja notke, komorki prerakowe nie wygrywaja z komorkami obroncami, nawet nie sledze tej wojny w moim organizmie. Z wiadomych powodow, chociaz ta batalia jest na pewno interesujaca, wole nie znac obecnych linii frontow.
Naprzeciwko mnie pracuje na swoim Notebooku "Sony" sliczna Japonka. Pisze prace doktorska na temat legendarnej Krainy Punt, lecz co mnie zaskoczylo, to oprocz tego, ze ma "niejaponskie" smukle i proste nogi (to obserwuje zawsze w windzie, przed nasza zmiana), to nie jest archeologiem, lecz antropologiem, ze specjalizacja: od antropologii i ekologii naczelnych z University of California w Santa Cruz.
Egipscy Faraonowie sprowadzali artykuly luksusowe z owej zagadkowej krainy Punt i miedzy innymi byly nimi rowniez pawiany. W zbiorach sztuki starozytnego Egiptu zgromadzonych w londynskim British Museum znajdują się dwa zmumifikowane pawiany podarowane niegdys faraonom przez mieszkanców Puntu. Chociaz wladze muzeum nie zgodzily się, by Dome(tak ma na imie Japonka) wiercila w mumiach w poszukiwaniu probek kosci do testów DNA, pozwolily jej pobrac kilka bezcennych wlosów, ktore potem zbadala jakimis cudownymi metodami i przyrzadami. Teraz smieje sie, ze wie na pewno gdzie te pawiany sie nie urodzily. Ta metoda wykluczania dojdzie w swej pracy, do punktu, gdzies podobno w dzisiejszym poludniowym Sudanie.

Zaraz ide na nastepnego papierosa, przepraszam.

(Napisano 27 sierpień 2010 - 15:50
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:35, 06 Mar 2011    Temat postu: archiwum wonki

Wessalo mnie, wyplulo. Popalilem moja "setke", wymienilem pare uklonow, obejrzalem ladnych parenascie powakacyjnych prezentacji opalenizny kobiecej, no, no. Potem mnie znowu wessalo i wyplulo w klimatyzowanym Cour recepcji.
Pan z ochrony La Médiathèque tylko pokiwal glowa, podsumowujac moj kolejny kurs ku rakowi. Palaczy jest coraz mniej, to fakt. Teraz dopasowujac fotel rozgladam sie dyskretnie po sali. Patrze na glowy lekko pochylone w kierunku ekranow. Ile z tych kulturalnych osob jest oprocz mnie palaczami, a ile alkoholikami ?
Zreszta to nie gra roli, tutaj wszyscy pozeramy i przetwarzamy informacje.
Kiedys ludzie kulturalni chodzili pasjami do teatrow, opery, czy kabaretow, obecnie nastala moda na takie wlasnie przybytki kultury, gdzie mozna wydobyc wszystko i gruntownie zbadac, nie narazajac sie przy tym na miano badacza - odludka.
Po mojej lewej rece siedzi mloda Francuzeczka, typowa dla swojej mieszczanskiej klasy i typowa dla dzisiejszych, naznaczonych zwiekszona emisja informacji czasow. Jej "hp" jest otwarty na mailu, ona cos tam odczytuje na swoim I-podzie i zerka do papieroweho journala. Lecz tu zaskoczenie, to National Geographic France, ha, to pocieszajace.

La Médiathèque jest czynne 6 razy w tygodniu z wyjatkiem poniedzialku, jak nomen omen - teatr. W niektore dni, takie jak sroda jest czynna od 10.00, rowniez w piatki i soboty, a w pozostale dni od 13.00.
Bon.
Przy dobrej pogodzie MY, nalogowcy, zbieramy sie juz o godzine wsczesniej w pobliskich bistro i spozywamy prawie ze wespol - zespol déjeuner, to gdy pada lub pogoda jest zbyt wietrzna. Natomiast w sloneczne, paryskie dni spotykamy sie w okolicznych parkach przydomowych, ktore w dzien sa parkami publicznymi. Kazdy dzierzy pokazny sandwich i narazajac sie na utrate danych juz odpala sprzet i na zawsze oszukujacych w stopniu zuzycia bateriach, dyskutuje z przygodnymi mediatekowcami, jak nie przymierzajac w aleksandryjskim Musejonie.
Potem, jako weterani, przychodzimy na dwie minuty przed otwarciem sluzy pod nasza Temple i w spokoju maszerujemy do naszych sal, ktorych jest kilka, na kilku poziomach. Sa sale dla dzieci mlodszych, sa sale dla mlodziezy i jest niestety tylko jedna sala dla doroslych. 49 miejsc przy siedmiu stolach, to niewiele na moj polozony w sercu XV dzielnicy Paryza - kwartal.
Spotykam tu czasem zacha-wedrowca i rzadziej MarlejazJamajki.

Zawsze jade winda ze sliczna Dome, bo winda nas niesie w nasz ulubiony kacik, przy wielkiej, tajemniczej szybie.

Do papierosa jeszcze tyle, tyle minut, przepraszam.

Napisano 27 sierpień 2010 - 16:40 przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:45, 06 Mar 2011    Temat postu: archiwum wonki

To wczorajszy post, lecz nie moglem polaczyc się z portalem. Czyzby ta traba powietrzna ?
I mialas racje, albo i nie mialas. Dylemat ? Ja mam dylemat, ma na imie Dome i jest sliczna.
Domowa Mata Hari spiskuje ze znachorami niczym Catherine de Médicis, az sie po domu rozejrzalem, komputer wlaczylem, GP i nomen omen o grzybach czytam. A moja Agryppina mamroczac zaklecia w kuchni szykuje strawe wieczorna. Jeszcze kota bacznie zmierzylem, czy mu z oczu dobrze patrzy, no nie ma w domu mojem zstepujacego Nerona Luciusza, ale kto wie ?

Szarmancko to nie wyglada, ale lepiej dalej sie nie rozwodzic w sliskich tematach.

Film na Arte powtarzaja o Françoise Sagan i faktycznie chociaz o celebrytach na rzeczy jest "Bonjour tristesse". Takie zycie konika polnego, a wokol dzialo sie, oj dzialo. Ten film leci jako glowny "clou", przed nim byl dodatek iscie kinowy o wyspie Capri, raju hedonistow i high society. To wiaze sie wszystko w supel z Jackie Kennedy, Zoska Loren i Barbi wszechczasow Brigitte Bardot.
A ja juz po mszy, czyli po dîner, ktory po zajrzeniu we wszystkie miski i polmiski, przyjalem z westchnieniem ulgi (wywiad nie wykryl grzybow), co z kolei moja Mistrz rondla i patelni przyjela za jek zachwytu nad jej kunsztem kulinarnym.
Komedia prawie omylek, ale prawie, bo bylo smacznie i sezonowo. Nie bede opisywal, bo to specjalnosc zacha. On sie lubuje w celebrach, mnie wystarczy to co w okopie z manierki razem z piachem ostrzalu artyleryjskich niemot. Zawsze ostrzeliwali wokol i to podczas posilkow, dlatego przegrali.
Ech pyl bitewny. A pradziadek szanowny mojej Megiery byl bohaterem spod Verdun. Poszedl na wojne jako 17-sto latek.
Megiera raczy czesto Towarzystwo opowiescia i to przy deserze i owocach, jak to Wielki przodek zbierajac w starcza garsc wszystkie swoje medale mawial do prawnuczek i prawnukow:
"Jak na nie patrze, to zawsze przypomina mi sie pierwszy atak na bagnety i jak ze strachu, ze zgine narobilem w portki.
Potem juz martwilem sie tylko gdzie to goofno wytrzasnac i dlatego pewnie bylem pierwszy w okopach Boches, zeby kumple z kompanii nie poczuli zapachu >>mojego mestwa<<" - konczyl opowiesc i smial sie zawsze pogodnie patrzac na te wszystkie Legie, Krzyze, wstegi i ja Go rozumiem, bo Wojna to strach, a nie bohaterszczyzna.

Napisano 28 sierpień 2010 - 12:13
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:48, 06 Mar 2011    Temat postu: archiwum wonki

Kropi deszczyk i papieros smakowal srednio. Jeszcze tylko godzinka i to niecala. Sala pustoszeje powoli i ja niedlugo podreptam w strone domu. Nie bywam tu codziennie, o nie. W przyszlym tygodniu juz bedzie po wakacjach. Mlodziez bedzie walczyla o nasze miejsca w sali i to trzeba zrozumiec. Tradycyjne swiatynie kultury nadal przeciez istnieja, a teatry daja popoludnowki. Tak musze manewrowac, by byc te 8 do 10 godzin poza domem. Trzeba byc aktywnym, nawet wtedy, gdy nie zmusza nas do tego sytuacja ekonomiczna.
Poza tym musze poprawic moj bilans czerwonych i bialych krwinek, cos tam zostalo za duzo wymyte przez kawe ?
Powietrze i ruch na swierzym powietrzu dobrze mi zrobi, na pewno.
Zlapalem sie na tym, ze zaczalem doskonalic moj system operacyjny, zeby byl szybszy i sam wydalal internetowe toksyny, jakies tam czasowo nietrwale, internetowe fiszki, jakies niepotrzebne ciasteczka i takie tam bzdury. Po co ?
Ano po to, zebym mogl pracowac na sprzecie jak najdluzej. Pewnie dlatego moj lekarz mnie zrugal, a wszystko przez moja polowice, ktora oczywiscie z nim kolaboruje. Wchodze na wizyte kontrolna, a pan doktor o nic nie pyta, tylko mi mowi, ze powinienem ograniczyc palenie, zwiekszyc swoja aktywnosc zewnetrzna, wiecej jesc i dac sobie spokoj z internetem..
Szlag mnie trafil, a on za stetoskop, bo sie jednak zorientowal, ze "sprzedal" moja slubna Mate Hari. Po rytualnych manewrach ze znanymi mi przyrzadami lekarskimi oraz nie znanymi mi blizej gadzetami elektronicznymi, pan doktor unoszac znaczaco, jak pralat, palec wskazujacy do lampy, ostrzegl mnie przed nadmiernymi wzruszeniami.

Niech no tylko moja M. trafi mi sie bez sasiadek.

a domani, moi mili

Napisano 27 sierpień 2010 - 17:32
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:40, 06 Mar 2011    Temat postu: archiwum wonki

Sobie a muzom pisze Panienko. Czytasz, to jest mi milo.

Wieje cholera, słońce świeci, lecz wieje silny wiatr Doliną Sekwany, aż od Morza Północnego. Pospacerowałem po Parku Brassensa, popatrzyłem na Rucher Pedagogique i mini-winnicę. Pszczoły poleciały do przedjesiennej pracy przed moją wizytą i zbierają nektar z kwiatów, którymi zasłana jest każda nasłoneczniona polana parkowej przestrzeni.
Siedzę w ciepłym wnętrzu „Au bon coin”, pije cafe alongee i smaruje moje pospacerowe wrażenia.
Krzewy winnej latorośli pełne są nabrzmiałych fioletowych gron, wypalikowane kolkami, jakich używało się za moich czasów do prostowania młodych drzewek w polskich ubożuchnych parkach.
Krzaczki stoją w równych rzędach i utrzymują pozycje pionowa dzięki stalowym linkom rozciągniętym między palikami. Nie wiem doprawdy co to za odmiana winorośli, lecz przypuszczam, ze to te same winogrona, które uprawiane są przy Sacre Ceur na Mont Cenis paryskiego Montmartru.
Wino z nich jest trochę cierpkie, bo to jednak nie wapniowe podłoże dolin Loary, czy Renu, lecz jednak przyjemnie jest czasami „poczęstować się” z flaszy wyszabrowanej od Mnichów, czy „brassenskich Pedagogów”. Niezła frajda takie paryskie winko, hehe

Stok winnicy parkowej jest południowym, nasłonecznionym zboczem najwyższego wzniesienia w Jardin Brassens, który to park posiada dosyć ciekawą genealogię.
W wieku XVIII założono tu ogrody warzywne z polecenia właścicieli gruntów (kogo ?). Potem pod koniec XIX wieku na skutek narastających potrzeb miasta Paryża, zmieniono profil z wegetariańskiego, na mięsny, zakładając tutaj wielki Abatuar, który był targowiskiem bydła połączonym z ubojnią.
Pamiątką tego okresu są budynki celne przy wejściu północnym, Budynek Gardy na centralnym miejscu, przy stawie z kaczkami i dosyć pompatyczne pomniki byków ustawione na miniłukach tryumfalnych. Obecni parkowicze drwią lekko z owego twórcy posagów, bo mają one dosyć błędnie przedstawione szczegóły anatomiczne i sama formuła owych biednych kuzynów Byczka Fernando, stojących na Lukach tryumfalnych jest dosyć ciężkim dowcipem na temat zwycięstwa obżarstwa nad pięknem przyrody.
W latach '70 XX wieku zerwano z tą dosyć obłudną demonstracją piewców steków i założono Park widokowo-pedagogiczny, przemianowany potem na Park Brassensa, który mieszkał i zakończył swoje życie nieopodal.

Pisanie w Open Office i poprawianie tych wszystkich znaków na polskie jest bardzo upierdliwe i w efekcie można stracić wątek. Jednak wifi nie działa dziś najlepiej, więc ryzyko utraty tekstu zmusiło mnie do skorzystania z tej denerwującej opcji Office.

Czas na papierosa na zewnątrz, co przy wiejącym wietrze może być nawet bohaterszczyzną.

Napisano 30 sierpień 2010 - 11:51 przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:45, 06 Mar 2011    Temat postu:

Zajrzałem na forum emigranckie i odnalazłem tam post, który napisała pewna znana purystka. Tamtejszy Admin nie jest bynajmniej porywczy, jak były moderator mondry, ani nie szukający przesadnych widoków z Wersalu, jak moderator Gargangruel. Dlatego jestem pewien, ze mimo napastliwości, szyderstwa i ogólnie zlej woli, post Julii Purystki zostanie nienaruszony, nawet bym sobie tego życzył.
Coz wracając do taniej odmiany filozofii, którą tu niezdarnie uprawiam i niejako pisząc pod wpływem owych purystycznych pseudo azjanizmów.

Siedzę na ławeczce pośród blokowiskowego parku i popatruje na dzieci. Jest na co patrzeć, albowiem wykorzystując pustostan po jakimś padniętym biurze i wychodząc naprzeciw społecznemu zapotrzebowaniu, otworzono małą szkole dla dzieci niedosłyszących i głuchych. O ile pomieszczenia na klasy z łatwością przystosowano dla kilkudziesięciu małych inwalidów, to teren zewnętrzny, boisko i plac zabaw jest jeszcze na deskach projektantów. W związku z tym owe nieszczęsne istoty, spragnione, jak cala reszta malej ludzkości, swobody i świeżego powietrza, korzystają na razie z wydzielonej dla nich części tego małego parku publicznego, lecz wydzielonej umownie, bez zwykłego, szkolnego muru.
Jeśli ktoś widział i słyszał małe dziecko, które będąc głuchym,, dopiero poszło do szkoły, by nauczyć się i "migowac", i zachowywać na tyle normalnie, by ludzie zdrowi przed nim nie uciekali, to wie czym jest dla obecnych, zdrowych mieszkańców budynków wokół parku, kontakt z wydającymi niby małe Tarzany, szokujące dźwięki, głuche, jak pień dzieci.
One artykułują podobnie, jak parę bohaterek i słynny bohater opowieści z pogranicza pure nonsensu
To trudny temat w wypowiedzi, bo łatwo podpaść pod nietolerancje, a nawet wyznawce spartańskich norm obywatelskich (nazwa Skały dla kalek spartańskich i spartańskich emerytów, takich Jabisow na przykład ?).
Jednak w tej chwili dzieci owe hasają, oddzielone kordonem instruktorów od reszty blokowej dzieciarni. Owa reszta łącznie z opiekunkami, matkami i niekiedy swymi ojcami, patrzy z nieukrywanym przerażeniem na te dziwne istoty i ich niezrozumiale zachowanie.

Dla przykładu, by uwydatnić pewna obcość małych inwalidów, opisze kilka dziewczynek, która bawią się prawdopodobnie w lekarza. Jedna z nich, kompletnie głucha i przez brak kontaktu z pozostałymi, kompletnie zagubiona, została „pacjentka” w tej zabawie, jak fajtłapa stawiany jest na szkolnej bramce, zaś pozostałe dziewczynki maja na uszkach aparaciki słuchowe, więc ich porykiwania maja lekko znajome kształty niby slow.
„Lekarki” wyposażone w stetoskopy z patyków dotykają porykując porykująca "pacjentkę", niby Druidzi swoimi dębowymi witkami.
Bardzo często manewrują „stetoskopami" kolo jej oczu, więc czujna instruktorka wyrywa im je co chwila z dziecięcych raczek (co dziwne, "pacjentka" ani razu nie zasłoniła się w obronnym geście przed "badaniem"). Potem na migi i lekko sztucznym głosem osoby, która będąc głucha, nauczyła się artykułować w miarę prawidłowo słowa, tłumaczy tym dosyć dzikim „lekarkom”, dlaczego włożenie patyka w oko „pacjentce” pogłębi jeszcze bardziej jej kalectwo. I to wszystko odbywa się w pięknym parku, przy cudnie świecącym Słonku. Świat Zagubionych ?
My, obserwujący z napięciem te niebezpieczna zabawę, oddychamy z ulga, gdy instruktorka, zniecierpliwiona milczącym uporem dziewczynek, wysyła je do budynku szkoły.

Można tutaj sformułować pytanie lub określić reakcje ludzi normalnych na taka, dosyć dziwna demonstracje inności. Ulga, ze ktoś zapobiegł „zlej zabawie” małych kalek, dążących do podwyższenia stopnia kalectwa jednej z nich, w imię pokazania "normalnym", ze "MY, kaleki tez jesteśmy ciekawe, a wiec jesteśmy tak jak WY.".
Może to jednak mimowolne westchnienie ulgi, ze to nie MY musimy uczyć te dzieci ?

Myślę, ze dzikie zwierze w środku miasta nie sprawiłoby większej „sensacji” i autentycznej paniki, niż pierwsza radosna wizyta małych lecz szczególnych urwisów na nowym placu zabaw.
Inność pojmowana jako odmienność, spotyka się często z histerycznym oporem pseudo purystów, stawiających formę wypowiedzi nad jej treścią. Czasami gdy nie potrafią objąć własnym, niedoskonałym umysłem czyjejś osobowości i dać znana im definicje, uciekają z swoim jestestwem bardzo często w gąszcz czarnych zakamarków jaźni, rzucając za siebie słowa, niby słynne „granaty zaczepno-obronne”, które maja ranić osobę niedefiniowalna.

Julia, zwana mylnie Nova, Taurog udajacy Starca z Gór są typowymi przedstawicielami kołtunerii mieszczańskiej i to pojmowanej dosłownie.
Paradują z patykami po portalach, usiłując badać nie mieszczące się w ich zadulszczonych po Widery kanonach wartości zjawiska, czy osoby, celując przy tym szczególnie w wirtualne oczy badanych.
Ile jeszcze takich "wejść smoka" nam zademonstrują ?
Kiedy ludzie typu Julii, czy Tauroga zrozumieją wreszcie, ze są wirtualnym Słoniem w wirtualnym składzie porcelany, jakim jest każde forum dyskusyjne ?

Idę na fajkę, a potem popisze o różnicach między attycyzmem współczesnym, a azjanizmem dzisiejszym również.

Napisano 31 sierpień 2010 - 13:11
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:49, 19 Mar 2011    Temat postu: archiwum cd.

Nie denerwuje się, wcale. Ludzie powracali z wakacji i zrobiło się tłoczno na świecie, czyli w Paryżu. Wszyscy zaczęli szybciej chodzić, by zdążyć gdzieś tam przed tymi, co chodzą wolniej. Ja chodzę wolniej i mam za swoje, bo nie siedzę przy oknie, tylko pośrodku stołu. Dome gdzieś wcięło, Megiera wydaje jęki oznaczające, ze zbliżają się soldy (przeceny) i Świat jest DLA MNIE w ten sposób zepsuty (powinienem napisać "do doopy", ale nie napisałem).
Obiecałem wystrzegać się pisania ad personam, ale trudno się ustrzec tej maniery opisując realia, a podobno nieładnie jest źle pisać o nieobecnych. Powinienem wiec napisać: Połowica, Moja Pani, Moja Zona, albo jakoś tak, bo "Moje Szczęście" nie przeszłoby autocenzury. Powinienem napisać, ze Ona daje mi wdzięczne sygnały o obniżkach cen i ze jej zdaniem wiąże się to z moja aktywna (pieniądze) partycypacja.
Wczoraj był szal ostatnich powrotów z kanikuły, a dzisiaj już wszyscy, a przede wszystkim rozbisurmaniona wakacjami młodzież, zostali zapakowani do szkol, fabryk i biur. Ja i inni jesteśmy już dawno zapakowani do Sali Komputerowej.
Ze spaceru wrażeń nie mam pozytywnych, ponieważ wszystkie żywe istoty zostały wystraszone przez powrót pracusiów. Ptaki zdegustowane siedzą na najwyższych gałęziach drzew i zezując na poziom gruntu popuszczają czasami ze steku białoczarne stróżki na wyciągnięte po wakacjach, czyste garnitury pracusi. Owi mówią jeszcze, ze to na szczęście i biegną dalej, żeby zdążyć przed innymi. Jeszcze maja duży zapas powakacyjnego, kretyńskiego optymizmu i dlatego, osrani przez ptasich złośliwców, nie patrzą na nie morderczym wzrokiem kota -nielota.
Na mnie ptaki nie popuszczają, bo mamy pakt o nieagresji, przypieczętowany rozdrobnionym chlebem, a dla wron i kruków nawet resztkami pieczeni.

Pora na fajkę.

Napisano 02 wrzesień 2010 - 15:32
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:55, 19 Mar 2011    Temat postu: archiwum cd.

Pogody nie ma. Zrezygnowała z uczestnictwa. Niemożliwe ? Jasne, ze niemożliwe, bo pogoda jest zawsze, bywa tylko czasem brzydka, tak jak dziś – wysoki połap chmur nie wróży jeszcze deszczu, lecz zakrywa paryski błękit, zastępując go paryskim srebrem, tez ładnym, ale dla znawców.
Zawędrowałem dzisiaj aż do Ogrodów Luksemburskich i siedzę niedaleko popiersia pana Branly, konkurenta Marconiego. Czasami popiersie nazywane jest tez biustem, lecz zastosowanie tego terminu w stosunku do osobników płci męskiej ma posmak transseksualny. Istnieją na pewno takie popiersia, gdzie „zpomnikowany” byłby rad z nazwy „biust”, lecz nie chce mi się teraz skandalizować. Jednak mimo obecności w Paryżu Lasku Bolońskiego, z jego papuzimi transseksualistami, produkowanymi specjalnie dla Miasta w Brazylii, ta odmiana kochających inaczej nie jest oficjalnym logo wolności seksualnej, przebierańcy „tak” – mutanci dla komercyjnych celów „nie”.
Przeszła wycieczka farmerów z Illinois. Porobili sobie kolo mnie zdjęcia, jak kolo misia. Teraz rodzina bogatych Rosjan. Porobili zdjęcia kolo pomnika, na mnie nie zwrócili uwagi.

Na pięknie wystrzyżonych trawnikach już widać pierwsze odznaki zbliżającej się jesieni. Wiele drzew i krzewów, jak to w parkach francuskich, zachowa jednak zieloność nawet w zimie i niekoniecznie będą to drzewa iglaste.

Papieroska czas zapalić.

Napisano 06 wrzesień 2010 - 12:23
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:00, 19 Mar 2011    Temat postu:

Właściwie, to powinienem od tego zacząć. Wizualizować trochę moje relacje. Czynie to z niejakim opóźnieniem.
Przedstawię teraz Bibliotekę Mediatheque Marguerite Yourcenar położoną w XV dzielnicy Paryża, przy rue d’Alleray. Taka galeria zdjęć i schematów, ktora podeprze moje opisy. Do dzieła.



To widok ogólny z zewnątrz.



Przekrój Biblioteki. Z lewej cudowny ogród, a poprzednie zdjęcie było "strzelane przez pojedyncza postać, stojącą przy budynku szkoły usytuowanej po prawej.



Widok "mojej, wielopoziomowej Sali Komputerowej, od strony Ogrodu.


Schematyczne przedstawienie usytuowania Sal Komputerowych do Słońca, we wszystkich porach roku.



To samo, tylko w wieczorowym, intymnym blasku.



Miejsce dla najmłodszych adeptów sztuki czytania. Przez szybę widać budynek szkoły.

Papierosek.

Napisano 27 wrzesień 2010 - 10:20
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:21, 19 Mar 2011    Temat postu: archiwum cd.

No tak, wizualizacje mam poza sobą. Trzeba coś napisać, chociaż od kilku dni pogoda w Paryżu przestała być nastrojowa, a to pada, a to ma padać. Niebo przybrało barwę roztopionego ołowiu, jak moja hiszpańska bródka. A może to bródka przybiera powoli kolory jesienne ?

Poniedziałek, a wiec Biblioteka zamknięta. Ogólnie w poniedziałki wszystkie placówki kulturalne są pozamykane ponieważ w niedziele są otwarte. Jednak i w niedziele moja ukochana Mekka jest we wrześniu zamknięta, a to z powodu strajku pracowników. Chcą wywalczyć dodatkowe profity za prace w niedziele, a zarabiają niewiele, w porównaniu do dosyć ciężkiej pracy, jaka wykonują. C'est la vie.

Siedze wiec w ulubionym "Au bon coin", patrze na Park Brassensa, pije ktoras tam kawe i co godzinka marzne na zewnatrz na papierosku. C'est la vie.

Jesień, jak nie jest się młodym szczawikiem, to zawsze nastraja do refleksji. C'est la vie.

Papierosek, niechętnie, bo zimno, jak w Kielcach na Dworcu.

Napisano 27 wrzesień 2010 - 12:40
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:24, 19 Mar 2011    Temat postu: archiwum cd.

Jesienne refleksje bywają czasami zabawne. W moim domu zdarzyła się zabawna sytuacja związana z agresywnym feminizmem walczącym. Megiera (bo któż inny) stwierdziła, ze odnowi apartament osobiście, no bo Kryzys i trzeba być "bon citoyen". Najmitow do odnawiania nie weźmie, a przy okazji ośmieszy mnie, jako "meca" i macho.
Zaczęła od salonu i to w momencie gdy spożywałem wieczorny posiłek. Na początek "poszedł" największy regal biblioteczny z literatura klasyczna (jak wyliczyła moja droga kobieta walcząca: ok.1500 książek). Wyniosła wszystkie książki na taras i tam czyściła je w zapamiętaniu, z kurzu zapomnienia. Wiktor Hugo i Honoré de Balzac byliby zachwyceni.
Wieczór drugi, to ja spożywający z namaszczeniem mojego faszerowanego courgette i Megiera w roli zawodowego malarza regałów bibliotecznych.
Drabinę pożyczył 5 lat temu sąsiad, nie oddal i był się wyprowadził. Nic to, to żadna przeszkoda dla zawodowca, bo można przecież malować ze stołka barowego. Skończyło się to wszystko dramatycznym "aaa", mazem farby po suficie i majestatycznym upadkiem na zabezpieczona starymi prześcieradłami wykładzinę podłogową. Na szczęście Megiera jest byłą dżudoczką, także padła fachowo i miękko na prawa łopatkę, zakańczając figurę miękkim przewrotem w tył i zwinnym powstaniem na nogi.
Feminizm walczący wymusił na leniwym maczyzmie kontynuacje tragedii "Zrób to sam". Najmici muszą oblizać się z zawodem. Sam odnowiłem swój apartament.
Megiera jest ze mnie dumna.

Idę na papieroska.

Napisano 27 wrzesień 2010 - 13:31
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:27, 19 Mar 2011    Temat postu: archiwum cd.

Historia ludzkości dowiodła niejednokrotnie, iż prawdziwym kryterium przywództwa jest duchowość. Ludzi przyciąga duch. Siła to przymus. Miłość rodzi się z ducha. Z siły powstają tylko lęki.

Malcolm X

Prawda, czy fałsz bojownika ? Obserwując internetowe życie i autentyczną walkę o dominację na portalach internetowych, dochodzę do wniosku, ze "walka o władzę" nad forum internetowym rodzi fobie, lub ludzie z fobiami walczą o dominację na portalach internetowych, wzbudzając raczej lęk, niż respekt.

Pora na papieroska.

Napisano 27 wrzesień 2010 - 14:49
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
willy wonka




Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:30, 19 Mar 2011    Temat postu: archiwum CD.

Megierze zginęły nożyczki (pamiątka po prababce) i musiałem wykazać się talentami poszukiwawczymi, inaczej byłbym podejrzany o wyrzucenie owej pamiątki razem z tonami niepotrzebnych gratów.

Do rzeczy zatem, bo nożyczki znalazłem. Owa Biblioteka jest po prostu zbudowana po to, by do niej wejść, poczuć się świetnie, zobaczyć, ze inni również czuja się świetnie i zostać razem z innymi Jej "niewolnikiem". Jeśli chodzi o papierowe zbiory, to jest tutaj "wszystko", od komiksów z Thorgalem, poprzez beletrystykę, po poważne opracowania naukowe. Jest nawet skromny, bo wyposażony tylko w narzędzia do nauki języka, dział polski. Sa zbiorcze opracowania odnośnie naszej Literatury. Istnieje jednak komputerowa baza danych, gdzie można znaleźć i przeczytać streszczenia z naszej Literatury Współczesnej. Tyle o polskim akcencie, bo na kilku poziomach owego cuda bibliotekarstwa, niby w aleksandryjskim Musejonie, można znaleźć dosłownie wszystkie przejawy Kultury Ogólnej KAŻDEJ nacji, która cokolwiek i kiedykolwiek zapisała, czy to w runach, czy w piśmie linearnym B.
Czy to nie jest cudowne miejsce, warte by się w nim zatracić ?

Wieczorem mniej pale, ale po pierwszym tej jesieni purée z leśnych, dzikich kasztanów zapale papieroska.

Napisano 27 wrzesień 2010 - 21:21
przez czarnego elfa/willy wonke w temacie:"Nasza sala komputerowa" na portalu dziennik.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forummastodont.fora.pl Strona Główna -> Hyde Park Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin