Forum www.forummastodont.fora.pl Strona Główna www.forummastodont.fora.pl
Forum dla ludzi w średnim wieku 40 - 60 lat.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ja, cały bob

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forummastodont.fora.pl Strona Główna -> Dla przelotnych czytaczy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bob marley




Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:06, 14 Sty 2013    Temat postu: Ja, cały bob

Zakochałem się po raz kolejny w życiu w pięknej kobiecie i boje się spytać o wzajemność Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bob marley




Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:08, 14 Sty 2013    Temat postu: pamiętnik zakochanego drania

Noc, jak to noc, po prostu jest co noc.

Dzień przychodzi codziennie, a jednak nie ten sam:)




Balijczycy wierzą, ze Bali jest Centrum Wszechświata, a ja uważam, ze tu, u mnie, w La Celle Saint Cloud, gdzie nie zapomniano o Panu Bogu z wzajemnością, nikt nie zabiega o takie, a nawet jakieś pomniejsze wyróżnienie. Może dzieje się tak dlatego, ze miejscowi Francuzi (prawdziwi), ci oświeceni są na tyle bogaci (oj, strasznie bogaci), by nie zaglądać do skrzynki na listy w oczekiwaniu na rachunki, ale w oczekiwaniu na listy, takie listy – listy, zwyczajne od rodziny, przyjaciół i nieznajomych (tych unikalnie); są w jakiś sposób pozbawieni takiej zwykłej odmiany pychy, która by im nakazywała tytułować okoliczny teren Pępkiem Świata.

Życie w równowadze podobno wymaga wyrzeczenia się bogactwa lub bycia tak obrzydliwie bogatym, by to nie zakłócało naszego stanu równowagi, hm..inaczej będziemy szukali dla naszego miejsca pobytu jakiegoś cudownego, mistycznego wyjaśnienia w rodzaju Centrum Wszechświata, a przecież cały Świat jest jednym wielkim Cudem, choć już nieco przez nas podniszczonym.

Równowaga, takie wybalansowanie l'esprit, wypoziomowanie bez poziomicy ducha,tego czegoś niewykrywalnego żadnymi dostępnymi aparatami pomiarowymi;co powoduje nasze dobre myśli i poszukiwanie innych i odnajdywanie w nich tego samego bąbelka universum zawieszonego w małym oliwnym oceanie, idealnie w zgodzie ze wszystkimi regułami magnetycznych biegunów Matki Ziemi może być czymś cudownym... ale nie jest. Powoduje tylko napady melancholii.

Dlatego ludzie z ustabilizowanym systemem psychicznym wymyślili działanie fizyczne, tak oczywiście, ze jest przy tym wytwarzana wartość dodana, lecz nie dla zysku, o nie!; absolutnie i wyłącznie oddziaływanie fizyczne na otoczenie odbywa się w celu utrzymywania wewnętrznej harmonii i dzięki temu nie dopuszczamy do napadów melancholii, co jest następną oczywistością.

Och! To jest bardzo słuszne i logiczne, a korzystają z tego tacy ludzie, jak ja, którzy nie są Francuzami – Francuzami, bogatymi do obrzydliwości, którzy zaglądają z pewnymi obawami do skrzynki na listy w oczekiwaniu na stosy listów z rachunkami.

Jednak by skorzystać z wartości dodanej, wytworzonej nie dla zysku, lecz dla zwykłego courage, trzeba być tam, gdzie akurat owa wartość dodana się poniewiera, nie chciana, a przecież stworzona. Oczywiście, ze od niej powstało powiedzenie: pieniądze leżą na ulicy, tylko trzeba się po nie schylić, ale tylko ludzie maluczcy, bez wyobraźni odbierają je dosłownie.

Owszem różnego rodzaju Fundacje są po to, by tę cenną wartość utylizowaći obdzielać nią resztę Świata, tę nie pozostającą w doskonalej równowadze, lecz owe ciała powołane z samej dobroci i żarliwości serca, by pomoc i wesprzeć, obrastająw pasożytnicze ciała biurokratyczne, które niesłusznie pożerają gros ciepła i dobroci, blokując przepływ od Doskonałości do Niezaradności.

Mądrze zatem i sprawiedliwie jest skrócić drogę do przyjmowania tego, co dla nas wytworzono i pominąwszy polipy fundacji poprawić byt w celu przejścia w stronę bardziej zrównoważonej świadomości. Jednak nikt nam tego, ot tak po prostu nie da, a gdy sami wyciągniemy potrzebujące dłonie, to możemy po nich oberwać, a nawet zostać ukarani, a przynajmniej napiętnowani przez ludzi, którzy chociaż nie dbają o zyski, to jednak nie pozwolą z nich skorzystać osobom może i potrzebującym, ale jednak zbyt samowolnym i choć biednym, to samolubnym. Bo przecież od rozdziału są Fundacje, no tak..

Zaufanie, tak właśnie to jest potrzebne, by ominąwszy, to co pozornie nie do ominięcia, dostać to, co powinno być nasze. Lecz zdobycie zaufania ludzi obrzydliwie bogatych przez ludzi ze strachem zaglądających do własnych skrzynek na listy w oczekiwaniu stosów rachunków do zapłacenia jest praktycznie niewykonalne z powodu nieistnienia punktów styku bezpośredniego linii losu tych jednych, którzy są nieliczni, z tymi drugimi, którzy stanowią cala resztę populacji.

I tak to już jest, a dzisiaj dziesiąty, jak każdego miesiąca..

Eh.. trzeba iść do skrzynki na listy, rachunki czekają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bob marley




Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:14, 14 Sty 2013    Temat postu: pamiętnik zakochanego drania

**



Nawet przez chwilę o tym nie pomyślałem, nawet przez sekundę..

Witam panią sąsiadkę – kobieta była pochylona nad stertą zakupów przydźwiganych zapewne z samochodu i teraz realizowała następny etap po minięciu bramy otwieranej na pilota, targała wszystko do przedpokoju swojego apartamentu..

Dzień dobry panie Niedźwiedziu – w brązowych oczach mignęło coś znajomego i szybko wycofało się za barierę konwenansu. Chciał nie chciał, musiało w tym momencie nastąpić „zawiązanie akcji”, no wiecie, jak w tej anegdocie o butiku z piżamami. Facet kupuje spodnie od piżamy, a stojąca za nim klientka prosi o górę od piżamy Smile i to jest zawiązanie akcji.

Nie nazywam się Niedźwiedź – i zamiast się przedstawić otworzyłem skrzynkę na listy, z której wyfrunęło mnóstwo publicite i tylko trochę mniej urzędowych, groźnie wyglądających kopert.

„Kubik”, to czeskie nazwisko; czy jest pan Czechem panie Niedźwiedziu?

Mam na imię Stanisław, myślę ze Stan będzie .. - spojrzałem na ozdobna winietę na jej drzwiach –dla Ciebie Maryvonne, mniej egzotyczne Smile i przestaniesz mnie mianować Niedźwiedziem, zapewne Białym, nieprawdaż? W Polsce nie posiadamy Białych Niedźwiedzi w stanie wolnym Smile - i nadstawiając uszu (już z pewną nadzieją), jak zając zacząłem sortować korespondencję:publicite do kosza, a rachunki, noty bankowe i inne mało przyjazne pisma pod pachę, koperty do kosza. Skończyłem i dopiero teraz zauważyłem, ze Maryvonne stoi tuz za ostatnim listem, lekko i całkiem kocio mrużąc te niesamowite, ciemnobrązowe już teraz oczy.

Wstąpisz do mnie na kawę? (…)



...mniej więcej po godzinie Smile

Niedźwiedź z Galapagos:) – brąz był teraz prawie czernią.

?? ***Smile

Jak było ciepło, to wchodziłeś do swojej „jaskini” przez werandę, potem, z nastaniem chłodów zniknąłeś..

Lubiłam na Ciebie patrzeć, jak mylisz się i zawsze włazisz w żywopłot, jak byś był myślami na Galapagos. Czemu jesteś taki rozkosznie roztargniony, a jednocześnie potrafisz się tak skupić przy sortowaniu korespondencji? Nie! Nic nie mów... odgadłam...czekasz na Prawdziwy List...ooo! Od Kobiety
! - prawie czarne oczy zaiskrzyły teraz przez moment złotem zazdrości (o! Jasny gwint, już?)..

Masz pierwszy minus Panie Niedźwiedziu, lecz możesz przecież wreszcie odzyskać mowę *Wink To mimo wszystko nie jest kamień, a ja nie jestem Meduzą, co? - i poskrobała mnie raczej pieszczotliwie po nagim, mokrym od „zawiązywania akcji” barku..

Pfff..w zasadzie, to wstąpiłem do Ciebie na kawę Smile A jednak.. koniecznie chcesz wiedzieć? Tak, czekam być może na list od Niej, od Lily...to moja żona (prawie czarne oczy wrogo przesłały mi lodowe błyski, a jej mała dłoń zwinęła się w bezbronną piąstkę)...nie panikuj, jesteśmy w separacji...



...mniej więcej po godzinie Smile

Idź sobie już Niedźwiedziu, muszę pomyśleć...wbij swój numer portable do mojego, jak chcesz, chcesz?***



...mniej więcej całkiem wieczorem Smile

Idę pomieszkać do „jaskini”, hej! - mogłem nie iść, przecież dzielił nasze mieszkania tylko strop, ale to chyba męska duma nakazała mi pomaszerować na dół, do siebie.

Ja tez musiałem pomyśleć, bo przecież oprócz zdeptania niewypowiedzianych ślubów czystości zgubiłem namiastkę równowagi psychicznej

i w zasadzie to „się puściłem” nawet bez wypicia pierwszej kawy Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bob marley




Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:18, 14 Sty 2013    Temat postu: pamiętnik zakochanego drania

***



Spacer po lesie, nocny spacer po lesie, nocny spacer po mokrym lesie..



Patrzysz na las, patrzysz pod stopy i wybierasz miejsce dla stopy między umarłymi jesienią gałęziami, jednocześnie, jak koszykarz już w zasadzie widzisz leśny „parkiet” dolnymi partiami oczu, a góra jest zajęta lasem i tym, co robią twoje dłonie i łokcie i...partnerką.. dawno nikogo nie chroniłeś.. Wierzchem prawej dłoni dotykasz biodra Mary, a właściwie jej puchatego Polara, starając się nie tracić tego kołyszącego magicznie kontaktu...

Jesteś Misiu na spacerze, na naszym pierwszym, a zachowujesz się, jak myśliwy. Będziemy polować na śpiące wiewiórki? Luzik, proszę..zwiad był dobry przedwczoraj w łóżku – zachichotała dosyć nerwowo - stój do diabła! Czy mam jeszcze czegoś się od Ciebie – o Tobie dowiedzieć?

Chyba to nieuniknione – klapnąłem zrezygnowany na karpę po starym kasztanowcu –nie śpię już trzecią noc, nie śpię już od roku...

Dosyć bezceremonialnie oderwała moje przedramiona, którymi obejmowałem własny tors, usadowiła się „na łyżeczkę” wtulając głowę jak najbliżej mojego serca i mocno objęła mnie w pasie: No to opowiadaj, a ja słyszę ten puls, bum, bum..i jak zaczniesz łgać, to też usłyszę bum, bum, bum... powierciła się jeszcze chwilę i znieruchomiała w oczekiwaniu, jak śpiąca wiewiórka. Drzewa nad nami szumiały deszczem, no dobra...

Od czego tu...w zasadzie to mój świat kręci się od kilku ładnych lat wokół Katedry w Chartres...Kiedyś jechaliśmy całą bandą, w przepełnionym vanie do Deauville. Był lipiec '98, dzień przed finałem z Brazylią, a my uciekliśmy z przepełnionego kibicami Paryża nad morze, ale jakoś nas zniosło w stronę Chartres, z powodu korków, chyba?

I wiesz, był poranek... z płaskiej równiny wyłoniła się majestatyczna Góra z Katedrą na szczycie, oblepiona równie starymi budynkami Chartres...wow! Wiem, ze bluźnię, ale żadna laska nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak ten widok. Coś tam wiedziałem w temacie, bo przecież zawsze lubiłem zapach Historii, ale tu mogłem dotknąć i dotykałem... uch! Szybko wspinałem się w Jej stronę.. Czytałem ciut wcześniej „Poszukiwanie zaginionej Arki Przymierza”, takie trochę nawiedzone, pełne nadinterpretacji i manipulowania faktami opracowanie jednego Angola...Hanckoka, tak. Katedra i Zakon Templariuszy ma tam wręcz symboliczne znaczenie, dużo znalazłem potwierdzeń, ale i sporo gość ponaciągał faktów do swojej wydumanej hipotezy. Pomijam to, bo mnie jednak od razu zaczęły kręcić rzeźby, witraże, sama bryła budynku, Labirynt... do tego stopnia, ze przestałem się nad sobą wreszcie rozczulać i identyfikować w sobie milion traum, syndromów, kompleksów... przestałem szukać po powrocie do Paryża nazw moich psychicznych dolegliwości, a rozpocząłem poszukiwania pasji, dokładnie to szukałem chyba w sobie samym wiadomości, sygnału życia...

Bum, bum, bum – wyszeptała sennie i pogładziła mnie po policzku...

Ej, nie ściemniam...potem, już w czasach Internetu zaczęła się jazda, bo okazało się, ze Katedra odpłaca mi natchnieniem, Czytaczami, ale rok temu dostałem od życia kopa...rozstałem się z Lily. Przestałem normalnie funkcjonować, śpię raz na trzy noce... do tego doszła Wandea, po której „Święto 14 lipca” jest co najmniej dla mnie dyskusyjne...i teraz na szczęście pojawiłaś się Ty, to było jak piorun...

może dlatego zachowuję się dziwnie na naszym pierwszym spacerze...,

bo o tym wszystkim pisałem, piszę i będę pisał,

bo o tym trzeba pisać...


Tego już nie słyszała, zasnęła.

Delikatnie podniosłem się na równe nogi, cały czas mając ją śpiącą niby dziecko w moich ramionach, a gdzieś w górze katedry kasztanowców szumiały deszczem ze zrozumieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bob marley




Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:21, 14 Sty 2013    Temat postu: pamiętnik zakochanego drania

****



Oto moje Dobre Słowo na poniedziałek



Niektóre zwierzęta żyją w związkach monogamicznych, na przykład łabędzie, całe życie z jednym partnerem, partnerką..

My ludzie obecnej, odhumanizowanej epoki, niestety odeszliśmy od monogamii, ale jak łabędzie płyniemy przez życie..potem odlatujemy od siebie, to znowu gładzimy wzajemnie nasze spragnione pieszczot szyje w geście powitania..

Moje świeżo zdobyte dziewczę ujechało w niedzielne popołudnie do Metz

w sprawach, bo jest perfekcyjną i profesjonalną specjalistką od Prawa Rzymskiego, kod taki i taki, finanse, a w ogóle c'est lavie parquet financier de Metz, a nie moje, o!

Na parkiecie można położyć dywan, bo idzie zima, a nie roztrząsać o być lub nie jakiegoś tam refundowanego przedsięwzięcia.

Pojechała, żeby się skupić przed nieuniknionym poniedziałkiem, a jednak na debiut wieczoru zadzwoniła gdzieś z hotelowej wanny i ucinaliśmy sobie niezłą konwersację na temat przyszłego „zawiązywania akcji”, wzajemnego dziobania w chmurze szeleszczących, białych piór i paplaliśmy radośnie...

W pewnym momencie wspomniała o „Wansim”, czy znam jakiś tam epizod dosyć pikantny z życia genialnego wizjonera.

Odpowiedziałem, że jeśli uważa go za „genialnego wizjonera”, to powinna okazać szacunek i nazwać do „da Vinci”



Nie Misiu, bo „Wansi” był bez przerwy na garnuszku Franciszka Pierwszego i tak się gdzieniegdzie u nas (Francuzów) utarło, że jak ktoś, nawet genialny jest „na zasiłku” i nie stara się nie być obibokiem, to tym samym degraduje się niejako..



A bon, czyli jak ja mam zamiar sobie załatwić refundowanie wszystkiego, co możliwe i nie staram się należycie w walce z Kryzysem, tylko piszę na blogu, to nie będę zasługiwał na szacunek, bo się niejako zdegraduję? No tak, przecież to logiczne..



Oj! Misiu, nie denerwuj się, sam wiesz, że Francuzi są pokręceni przez te wszystkie spuścizny i rewolucje...i sam mi mówiłeś, że Polska też jest pokręcona i też przez spuścizny i rewolucje...Smile



Spryciara Smile




i znowu gęgaliśmy, jak gęsi kapitolińskie.

Potem wpadła na genialny pomysł skopania doop przeciwników „na parkiecie” w Metz..



Zmiotę ich moją tęsknotą za Tobą, tych krętaczy (!), zobaczysz...Smile



Małe, zielone i gania po parkiecie z łukiem i kołczanem pełnym zabójczych argumentów..Smile



Zielone?



Robin de Bois, ale w wersji portable Smile



Merida Waleczna, ha!




..itd., a ja po uronieniu łez kilku na koniec połączenia z Maryvonne spożytkowałem w celu zbożnym diabelskie wzbierające we mnie chucie i nasmarowałem na wieczór notkę – tasiemca, „Templariusze”, pierwszy odcinek.

Tak to czasami zakłócona równowaga wewnętrzna rodzić może zdarzenia niespodziewane, dla dobra ogółu w mieście Metz,

lub w Sieci tylko w celu podtrzymania coraz silniejszych więzi naszej blogerskiej rodziny salonu24..

Tak to jest, blogerstwo powinno być jak ciepłe kapcie i bujany fotel..Smile



No dobra, zakochałem się Smile)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bob marley




Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:23, 14 Sty 2013    Temat postu: pamiętnik zakochanego drania

Zadzwoniła w ciągu dnia:

Strasznie się denerwuję Misiu... nie, nie negocjacjami, już jestem po..
Tak, wszystko jest na drodze do zwycięstwa...

Mów w takim razie co cie denerwuje...

Pff... wieczorem jem kolacje u rodziców i tam będzie tez Laurent, mój facet...
muszę mu powiedzieć o Tobie i niech to się wreszcie skończy, co już powinno się skończyć w tamtym roku. Chciałam się z nim umówić na kawę przed kolacja,
ale był poza Metz i serwisował jakiś wyciąg narciarski (tak, to jego praca), nie było zasięgu, nagrałam mu się na sekretarkę, ale bez wchodzenia w szczegóły
i do teraz nie wiem, czy unikniemy niezręcznej sytuacji u moich rodziców, czy nie...
i popłakała się (shit!)

Co tu... mam! Przesyłam ci adres mojego bloga: [link widoczny dla zalogowanych] i tam są trzy teksty o Nas: tytuł to "Stan równowagi", odcinki 2, 3 i 4. Nie przetłumaczę Ci, za dużo zajęło by czasu...ale to doda Ci sił, jak zrozumiesz...

Ja mam przyjaciółkę jeszcze z dzieciństwa, Polkę, ma na imię Isabelle i jak uważasz, ze to ważne, to chociaż zbyt mi szumi w głowie, to może ja złapie na telefon i mi przetłumaczy... baj, KOCHAM CIE... i wyłączyła się (wow!)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bob marley dnia Pon 21:41, 14 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forummastodont.fora.pl Strona Główna -> Dla przelotnych czytaczy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin